Zagadka: Co to jest, co może być: wędką, mieczem, miotłą, wielką kredką, szczudłem, pochodnią, koniem, trzymaczką do schodów(?), kawałkiem szałasu, laską, kawałkiem ramy obrazu, procą, kosą, szczoteczką do zębów, ozdobą, różdżką, łukiem, frytką, łańcuchem, pędzlem, wskazówką od zegara, rączką od patelni, mopem, karabinem, ogonem, lampą, strzykawką, termometrem, zegarem słonecznym, drogowskazem, patykiem, samolocikiem, masztem, słupem do wspinania…
.
.
.
.
.
.
.
Odpowiedź: patyk (pomysły zebrane w grupie 5 dzieci w wieku 4-7 lat)
W latach 70-tych architekt Simon Nicholson sformułował teorię luźnych części. Głosi ona, że kreatywność i wyobraźnię stymulują „luźne części”, czyli przedmioty bez ustalonego z góry zastosowania. Tymczasem sklepy są pełne zabawek typu: zestaw małego lekarza, małego budowniczego, małego naukowca, małego weterynarza, małego kucharza… to są zabawki typu zamkniętego – ich celem jest bawienie się w jedną, konkretną zabawę. I takich zabawek można kupić dziecku dziesiątki, by mogło się bawić w każdą zabawę tematyczną. Ale jest też inny sposób, by dziecko mogło się bawić w każdą zabawę tematyczną – można… nie kupić mu żadnego zestawu.
Dzieci są genialne w wymyślaniu nowych zastosowań przedmiotom codziennego użytku, a ich kreatywność jest nieograniczona, póki to my, dorośli, nie zaczynamy jej ograniczać. Według badań*, dziećmi wymyślają najbardziej kreatywne sposoby bawienia się daną zabawką jeśli żaden dorosły NIE wytłumaczy im, jak jej używać. Każda instrukcja ze strony dorosłego drastycznie ogranicza ich fantazję.
Dzieciom nie trzeba dawać miliona zabawek, by świetnie się bawiły. Należy dać im bezpieczną przestrzeń do eksploracji, powstrzymać się od pouczania i patrzeć, co się wydarzy. Bo wtedy dzieją się prawdziwe cuda.
*Bonowitz E. i in., The Double-Edged Sword of Pedagogy. Teaching Limits Children’s Spontaneous Exploration and Discovery, „Cognition” 2011